sobota, 24 listopada 2012

Koniec wakacji. (8 października 2012)


Dłuuuugich wakacji. Dłuższych niż bym chciał i mało wakacyjnych jak na wakacje, ale ukryć się nie da, chcąc nie chcąc "obowiązkowych obowiązków" nie miałem praktycznie od maja. Nie leniłem się przez ten czas, zdążyłem zmienić swoje życie o 180 stopni i o kolejne 180, wcale nie podobne do stanu poprzedniego, więc to chyba coś. Zaliczyłem już 8 tygodni treningu biegania, więc to też coś. Skończyłem swój kurs hiszpańskiego, zacząłem brać lekcje "normalne", też coś. 

I przede wszystkim - dostałem pracę. Główny cel tegorocznej przerwy od studiów. Zaczynam jutro od 9. Stresik jest, bo to nowa sprawa, pierwsza poważna praca i w ogóle. Mam mimo to dobre przeczucia i myślę, że za jakiś czas będę mógł z czystym sumieniem powiedzieć, że fajnie wyszło.

Póki co muszę się zorientować co i jak i przeorganizować swoje życie. Gdzieś w te krótkie doby trzeba będzie jeszcze wcisnąć po 8 h, 5 razy w tygodniu. Chociaż pewnie będę teraz robił więcej i lepiej niż do tej pory, bo jednak mając mniej czasu, łatwiej jest zrobić więcej.

Dobra, prawdę powiedziawszy piszę to, żeby troszke przelać stres "na papier". Nie lubię być "przed", nie wiedzieć nic, nie znać szczegółów. Na bank jutro o tej porze, będę sto razy spokojniejszy. A za tydzień, dwa napiszę "chłopie, czym ty się stresowałeś?".

Ale póki co jest jak jest.

Idę się piżgnąć spać, bo dla organizmu pobudka o 7 będzie szokiem.

Postawy Widzewa we wczorajszym meczu nie komentuję. Bo nie ma czego komentować, skoro postawy nie było...

Dobrze, że ze stadionem się ruszyło!

Wolałbym iść biegać jutro... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz