sobota, 24 listopada 2012

Jesień (27 września 2012)


Temat, który w końcu musiał nastąpić. Ja naprawdę bardzo się przed nim broniłem. Robiłem co mogłem, przecież ile razy można o tym pisać (chociaż akurat nie tutaj). No ale wyszło jak zwykle.

Jesień dała znać o sobie. Pomarańczowo - brązowa feeria barw, łysiejące powolutku drzewa, dużo wiatru i deszczu, ale jeszcze sporo ciepłego słoneczka. Chłodne wieczorki. I chyba systemowo zaprogramowane w głowie przeczucie "nowego początku". Nie na wiosnę. Nie na przełomie roków. Właśnie teraz - na jesień, po wakacjach.

W tym roku nie obyło się bez tego, chociaż myślałem, że będzie nieco inaczej. W końcu Wrocław miał dużo wcześniej wszystko zmienić. Najwyraźniej tak miało być i jestem na jesień w Łodzi, pomału tasując świeżą talię kart i nerwowo czekając na kolejne rozdanie.

Co przyniesie, nie wiem. Wiem czego od niego i od siebie oczekuję. Jak co roku planuję jeszcze bardziej wziąć się za siebie i chyba coraz lepiej mi to idzie, bo sporą część zeszłorocznych planów już zrealizowałem albo realizuję. Jednocześnie mieszam to z obecnymi wymysłami mojej wiecznie nienasyconej wyobraźni. Chociaż doświadczenie uczy, że jeśli w życiu próbuję dodać 1 do 1, najczęściej wychodzi 3, albo pierwiastek z 5, ale taki to urok nieprzewidywalności niektórych zdarzeń.

Oh, i kolejna przypadłość jesieni. Koniec z radosną afirmacją życia. Teraz dominują chłodne wieczory spędzane na spacerach. A w zasadzie na Spacerach. Wyjątkowe w świetle całego roku. Spadająca temperatura i szybciej zapadający zmrok skutecznie czyszczą chodniki z innych spacerowiczów. Zostają najwytrwalsi. Większość pogrążona w zadumie. Oj rozmyślanie pojawia się w jesiennej atmosferze i zdecydowanie jest wchłaniane przez mój organizm.

Romantyzm pełną parą.

Chcesz sprawdzić jak wyglądam na jesień? Wpisz w google "Wędrowiec nad morzem mgły".

Bardziej przyziemnie postaram się napisać jutro. Chociaż ostrzegam przed ryzykiem publikowania takich wpisów jak ten jeszcze przez conajmniej miesiąc. W końcu... licencia poetica.

PS Tak, wiem, "na przełomie lat". Ale tamto wygląda tak uroczo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz