wtorek, 26 lutego 2013

Dwie świątynie

Lubię sobie pospacerować po okolicy. Poobserwować miejsca, które doskonale znam. Gdybym jednak szukał ciągle tych samych ujęć pewnie dawno by mi się to znudziło. Dlatego staram się znajdować takie perspektywy, które ukazują moich "starych znajomych" w zupełnie inny sposób.

Długi czas tu mieszkam, zresztą nie tylko ja. Założę się, że mało kto powiedziałby, że w pobliżu jest jedna więcej niż jedna świątynia. Zmiana perspektywy pozwoliła mi zobaczyć, że jednak mamy tutaj dwie. Tuż obok siebie, kompletnie niepodobne. Pierwsza wpisuje się w ogólnie przyjęte kanony wyglądu świątyni, druga (jeszcze) nie. Kiedyś ludzie lgnęli do tej pierwszej, dzisiaj ich pęd skierował się w kierunku drugiej. Jednak nie wygląd czy, nazwijmy to, popularność różnią je najbardziej.

Do pierwszej, górującej nad okolicą swoimi wysokimi wieżami z cegły ludzie zwykli podążać, aby zbliżyć się do Boga. W końcu taka jest podstawowa funkcja świątyni. Modlitwa, kontemplacja, także poczucie wspólnoty. Rozwój duchowy i intelektualny.

Wielu sprzecza się czy w rzeczywistości jest faktycznie tak jak o tym mówi teoria. Są też tacy, którzy uważają, że w tej świątyni ludzie zbliżają się do Boga w niewłaściwy sposób. W związku z tym robią to po swojemu w swoich świątyniach. To jest nieistotne. Tutaj stoi akurat świątynia katolicka, parafia pod wezwaniem św. Wojciecha, nie to jest jednak najważniejsze. Ważny jest cały duchowy wymiar, o którym wspomniałem wcześniej. To jest ten element, to jądro, które pozwala nazwać ceglany budynek "świątynią".

Obok stoi druga świątynia. Świątynia nowego boga, który w naszym kraju pojawił się troszkę ponad dwadzieścia lat temu. Obok stoi świątynia, która dzisiaj stanowi miejsce dążeń wielu z nas. Dziś to tutaj zastanawiamy się nad naszą przyszłością, nad tym czego w życiu rzeczywiście potrzebujemy. Tutaj realizujemy swoje marzenia. Tutaj kłócimy się i godzimy. Tutaj odnajdujemy ukojenie naszych zmartwień.

Dziś nie szukamy Boga w kościele, meczecie czy synagodze. Nawet nie szukamy go wśród natury. Dziś znajdujemy go w hipermarkecie. Teraz to tam chodzimy w niedzielę czy szabat. Tam szukamy odpowiedzi na dręczące nas pytania. Kiedy nie wiemy co ze sobą począć tam znajdujemy ukojenie. W końcu co jest lepszego na uspokojenie niż zakupy? Co nam pozwala poczuć się lepszymi bardziej niż wydanie większej ilości kasy niż zwykle? Rozwój? Znaczy się chodzi o coraz lepsze wynajdywanie promocji i okazji?

W ten sposób sami zmieniliśmy sklep w świątynię. Dziś symbolem religii, tej prawdziwej, nie nazywanej w ten sposób, jest logo carrefour czy auchan. Krzyż? Ładnie wygląda jako tatuaż albo na wisiorku, ale nie świeci się i nie sprzedaje tak jak wymaga współczesny klient. Zresztą logo samo w sobie jest bez wartości, a wszelkie ideały kryjące się za symbolem religii już dawno zapomnieliśmy. Wszystko w imię praw wolnego rynku.

Którą świątynię ja wybieram? Z żenadą odwracam wzrok od obu i wchodzę do parku, żeby pobyć wśród drzew, trawy, wody i ziemi. Nie potrzebuję żadnej marki. Moja świątynia powstaje wokół mnie kiedy patrzę się w gwiazdy, leżąc na mokrej ziemi. Siłą rzeczy nie oderwę się całkowicie od obu wymienionych i wszystkich innych.

Wolę jednak dziękować Bogu za świeże powietrze, śliczne niebo nade mną i genialną muzykę w uszach, niż za to, że stać mnie na więcej niż wczoraj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz