niedziela, 17 lutego 2013

Odpowiedzi

Ze względu na brak inspiracji, a także zapotrzebowania na inspirację, postanowiłem odejść od konwencji nazywania posta tytułem piosenki. Co ja się będę szczypał - licencia poetica.

Pytania są dobre. Trzeba je sobie i innym stawiać, po pozwalają nam się rozwijać. Dzięki nim możemy zdobywać nowe informacje, otrzymywać wyjaśnienia nurtujących nas kwestii, pozwalają na zrozumienie. Zachęcają do postawienia kroku w przód, aby podrapać to swędzące miejsce w umyśle zwane ciekawością lub, jeśli ktoś się na pierwszym stopniu do piekła stawiać nie chce, dociekliwością. Tak sobie to trwa, raz wolniej raz szybciej, dążąc do nieskończoności, bo pytania wywołują głód niemożliwy do nakarmienia.

Pytania mają jednak rodzeństwo. Teoretycznie równie liczne jak one same. Na każde pytanie istnieje odpowiedź. Wiadomo, że na te najbardziej fundamentalne poznajemy odpowiedź dopiero "po", jednak na sporą część jesteśmy w stanie odpowiedzieć jeszcze za życia.

Tu pojawia się problem. Są pytania na które odpowiedzi przychodzą łatwo, jednak są takie na które nie jesteśmy w stanie lub nie chcemy odpowiadać. Nieodpowiedzane pytania lubią się kumulować, tworząc jeszcze większy zamęt i blokując miejsce na odpowiedzi na dalsze, wiecznie rodzące się znaki zapytania. Pułapka to okrutna, nie dość, że sama w sobie straszna, to jeszcze trudna do wyplątania się z niej.

Sam w taką chyba wpadłem. Zadałem sobie, w krótkim czasie ogromną ilość pytań i na wszystkie koniecznie chciałem poznać odpowiedź. Oczywiście, nie były to pytania z gatunku tych najprostszych. Chociaż same w sobie, treściowo, takie rzeczywiście były, to jednak odpowiedź na nie wymagała dużego skupienia się lub odwagi. Mnie chyba zabrakło jednego i drugiego. Przewalający się przeze mnie tumult pytań doprowadził mnie do stanu absolutnego zasupłania. Żadna odpowiedź nie była dobra, jednak nie potrafiłem, nie chciałem lub bałem się odpowiedzieć na nie we właściwy sposób.

Jednak chyba w końcu dojrzałem. Nie wiem czy trwało to tak długo, bo miało tak trwać, czy też mogłem uporać się z tym wcześniej. Dotarłem tu gdzie jestem i zacząłem w końcu odpowiadać, szczerze, nie szukając obejść czy wytłumaczeń. Ciężkie to było i w zasadzie jest, ale chyba warte zachodu. Najgorsza odpowiedź jest i tak lepsza od braku odpowiedzi.

Stąd moje postanowienie. Być konkretnym. Nie wątpić. Nie zastanawiać się. Odpowiadać tak jak czuję, że jest słusznie. Czasem dostanę z tego życiowego kolokwium dwa, ale zawsze istnieje możliwość poprawki. Nie podchodząc do egzaminu zabieram sobie szansę na chociaż poznanie tego co jest na teście.

Po pierwszych krokach każdy z nas się wyłożył. Potem udało nam się wstać, iść i wspinać. Dorosłe, odpowiedzialne życie nie jest łatwe, szczególnie dla wiecznych dzieci, takich jak ja. Jednak można sobie z nim poradzić. Dziecko nie kombinuje odpowiadając na pytanie, mówi to co czuje. Czasem jest blisko prawdy, czasem się z nią mija. Łatwiej jednak uzupełniać wiedzę, niż budować ją od zera.

Dziś zaczynam stawiać fundamenty. Spodziewam się, że zanim dojdę do dachu niejedna wichura i ulewa da mi się we znaki. Jednak satysfakcja z pierwszej suchej i ciepłej nocy, będzie warta całego tego wysiłku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz