poniedziałek, 18 lutego 2013

Shire

Czym jest Shire? Może lepiej zapytam najpierw - czym mógłby być? W zależności od tego kogo bym zapytał usłyszałbym pewnie przeróżne odpowiedzi. Z pewnością ktoś powiedziałby, że to fikcyjna kraina niziołków zwanych hobbitami w znanej powieści fantasy. Ktoś inny zarzuciłby, że to ostatni przyczółek spokoju w całym Śródziemiu. Znalazłoby się też grono takich, którzy odpowiedzieliby, że to powinno było być pierwsze miejsce, które powinien zniszczyć Sauron, aby odnieść sukces. Do głowy przychodzi mi jeszcze możliwość - ślicznie sfilmowany, urokliwy kawałek Nowej Zelandii.

Moja odpowiedź sięga nieco głębiej, oczywiście nie omijając w swojej treści sporej dawki wyobraźni, idealizmu i filozofii. Dla mnie każda koncepcja pojawiająca się w formie dowolnie pojętej twórczości, ma jakieś podstawy, nazwijmy to, ideologiczne. Nawet gdyby autor zarzekał się (jak chociażby Tolkien), że inspirował się wyobraźnią i jedynie opowiadał wymyśloną przez siebie historię, nie jestem gotów uwierzyć, że nie umieścił w dziele elementów reprezentujących własne stereotypy - skojarzenia. Obrazy zakodowane w umyśle, wydobyte mniej lub bardziej świadomie przez autora, następnie ubrane w czytelną konwencję, ostatecznie stają się dziełem z jakim obcuje odbiorca. W tym momencie dochodzi do procesu dokładnie odwrotnego - konwencja rozbierana jest na mniejsze elementy i zgodnie z osobistymi przekonaniami adresata odpowiednio opisywana i umieszczana w należne jej "szufladki" umysłu.

Tyle wstępu teoretycznego. Będąc już bardziej konkretnym jestem gotów odpowiedzieć - czym jest Shire dla mnie? Shire jest dla mnie ideałem, spełnieniem marzenia o doskonałości. Dlaczego? Najbardziej ogólnie jest Domem. Dom zawsze będzie mniej lub bardziej bliski ideału, bo jest naszym miejscem na ziemi, do którego dobrowolnie się przywiązujemy. W związku z tym nie oznacza miejsca zamieszkania. Oznacza to miejsce, które chcemy uważać za Dom, niezależnie od tego czym w rzeczywistości jest. Dla niektórych faktycznie będzie to mieszkanie czy posiadłość, ale może być to zarówno jedna jego część, miejsce w okolicy, miejsce gdzieś w odległej części świata, a może wręcz przeciwnie - jakiś większy obszar - od takiego wielkości miasta, po taki wielkości oceanu.

Dom nie zważa na aspekty, nazwijmy to, geograficzne. To co jest Domem jest po prostu miejscem nam bliskim. Miejscem w którym niezależnie od okoliczności czujemy się dobrze, które potrafi nas inspirować, uspokajać, motywować, dawać nam to czego sami z siebie nie potrafimy wykrzesać. Jednak przede wszystkim jest miejscem gościnnym i spokojnym.

Dom jest bezpieczny.

To jest główny warunek istnienia Domu. Jeśli nie jest w stanie zapewnić nam faktycznego bezpieczeństwa, powinien dawać nam poczucie bezpieczeństwa. Tutaj nie dotykają nas problemy, wrogowie nie mają wstępu, a wątpliwości ustępują w progu miejsca odpowiedziom. W Domu jesteśmy niedotykalni dla czasu i przestrzeni.

Tym jest właśnie Shire dla mnie. Domem idealnym. Usposobieniem bezpieczeństwa i spokoju. Miejscem gdzie troski nie wykraczają poza rozterki z gatunku "wolę odpoczywać na łące czy wśród drzew?". Miejscem, gdzie nawet zimą jest lato, a nawet latem możemy dostać chłodny powiew gdy go potrzebujemy.

Tym jest Shire. Każdy ma swój własny, chociaż wielu z nas wciąż szuka drogi ku niemu. Co jest moim Shire? Tego już powiedzieć nie mogę. Nie zamierzam zapraszać tam nieproszonych gości, wystarczająco dużo ludzi nie świadomie przemierza trakty mojej krainy.

A gdybym mógł coś wziąć z książkowego Shire'u i przeszczepić go do mojego własnego co by to było? Ziele Longbottom. I bardzo długa fajka. Ławkę na wzgórzu zrobię już samemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz