wtorek, 15 stycznia 2013

Zalew

Kompletny przypadek, że odkryłem ten kawałek, chociaż 'Kandydatów na szaleńców' słuchałem już dawno temu. W końcu żeby powiedzieć, że zna się jakiś utwór trzeba go zrozumieć, a nie tylko kojarzyć melodyjkę i tytuł.

Zawsze uderza mnie determinacja i bezkompromisowość Tego Typa Mesa. Pewnie w dużej mierze dlatego, że mnie samemu brakuje często tych cech. Pracuję nad tym i dziękuję Piotrkowi, że inspiruje mnie do tego.

Jednak nie to jest główną myślą jaka wpadła mi do głowy podczas słuchania "Zalewu".

Odzyzkaliśmy wolność, my Polacy, ponad 20 lat temu. Dostaliśmy nieograniczone możliwości, z których wolność słowa wcale nie jest najważniejszą. Dostaliśmy możliwość kreowania swojego świata i zmieniania rzeczywistości na własną modłę. Tymczasem co robimy? Nic. Mówimy, że jesteśmy niezależni i pieprzymy system, bo chodzimy na piwo do parku i po czterech drzemy się, którego klubu nie lubimy. Kto teraz pisze wiersze czy chociaż je czyta? Kto czyta filozofów? Biblię? Kto słucha klasyki lub chociaż czegoś czego nie ma w Esce czy Empiku. Nie wykreujemy nic konstruktywnego, nie chłonąc nic konstruktywnego. Wolimy jednak przyjmować jak papkę to co nam serwują na tacy, mało kto zajrzy czy w kuchni szef nie da nam spróbować czegoś smaczniejszego...

Właśnie - kolejny zarzut - my. Grupa - kotletowa panierka, jak to określił Mes. W grupie wszyscy jesteśmy mądrzy, błyskotliwi i odważni. Nie zauważamy, że równamy w dół, do najsłabszej jednostki w towarzystwie. Brzmi troszkę jak Nietsche, ale taka jest prawda. Choćby najbardziej inteligentna osoba, w tłumie jest w stanie działać maksymalnie irracjonalnie. Wiem, bo sam tak robiłem. Zamiast pisać, nawet grafomańsko - pseudofilozoficznie, pewnie spałbym już dawno znieczulony kilkoma Harnasiami z puszki. Chociaż budzi to niedowierzanie wielu osób, które znają mnie tylko powierzchownie, wolę siedzieć sam czy we dwójkę, ale ambitnie, niż otępiać się w grupie.

Nie zamierzam robić z siebie ideału, ciągle zbyt często odwracam wzrok i sznuruję sobie usta wtedy kiedy trzeba patrzeć i krzyczeć. Dałem przez długi czas oklejać się błotem, wyjście z tej skorupy troszkę mi zajmie. Jestem z siebie zadowolony, że przynajmniej mam tego świadomość. Podejmuję rękawicę.

Nie zamierzam wpisać się w filozofię pokolenia "nic się nie stało". Nie zamierzam dać się zalać, chociaż wody tu już miejscami ponad szyję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz