środa, 9 stycznia 2013

Nie ma skróconych dróg

Szlag by to trafił miało być optymistycznie dzisiaj, ale mi się pokarapaćkało w głowie i nie będzie. Reklamacje kierować do mnie - i tak nie uwzględniam, bo nikt mi nie przyniesie paragonu z moim nazwiskiem. Jeszcze ;).

Czasem trzeba po prostu stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie - dajesz ciała. Nie robisz tego co powinieneś, zazwyczaj robiąc wszystko inne żeby przypudrować syfa. To się tak zbiera i zbiera i zbiera, aż w końcu czujesz, że jednak coś uwiera tu i ówdzie. Szukasz, kombinujesz, myślisz dużo, ale mało efektywnie.

Metoda? Przyjąć plombę prosto w zęby. Można się wywrócić, bo ślisko, więc radzę uważać. W każdym razie ja dzisiaj taką plombę dostałem. W środku moich niezbyt konstruktywnych, ale długotrwałych rozważań, zaatakował mnie Eldo. Wystarczyło kilka pierwszych wersów klasyka, a zrozumiałem to czego szukałem od dawna.

"Nie musisz mówić mi, że jest ci ciężko, co z tego, nie masz nic, nic nie robisz i nie zmieniasz niczego."

To boli, ale taka jest prawda. Uwikłany w swoje własne idealizmy, połączone ze strachem i brakiem wiary w siebie stanąłem w miejscu. Chociaż nie, bardziej pasuje tu określenie - zacząłem dreptać w kółko. Nie mam pracy i w tym jest sęk. Chciałbym dużo, ale nie zmieniając obecnego stanu, a tak się nie da. Potrzeba kasy to raz, a dwa - ile można siedzieć w domu i gapić się na zmianę w monitor, telewizor i karteczki ze słówkami. Raz na jakiś czas pewnie, że to jest fajne. Jednak to powinien być dodatek, coś co jest poza solą dnia. Poza tym głównym obowiązkiem - w tym przypadku pracą.

Tak, wiem, marzę o czymś swoim. Jednak zanim to nastąpi to jeszcze troszkę minie. Co przez ten czas? Wegetacja jak teraz? Damn, muszę znaleźć pracę, już abstrahując od tego, że mam swoje cele na które potrzebuję grosza. Po prostu muszę z nudów, dla siebie. Żeby znów docenić wolne chwile, wykorzystywać je na maksa.

Koniec marudzenia, tym razem w żaden sposób nie pójdę na skróty. Tylko do przodu - póki co główną drogą, nawet jeśli się okaże kręta i niewygodna. Odbić na bok zawsze zdążę, w końcu to na pewno nastąpi.

Heh, zabawne, że piszę to ja. Trzeba trochę potrenować, żeby przebiec maraton.

Dzięki Leszku - bolało, ale miało boleć. Siniak będzie i niech będzie. Niech przypomina.

Wkrótce się zagoi, a wtedy już nie będzie powodu dostawać w twarz, dla otrzeźwienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz